środa, 22 sierpnia 2012

Siedemnaście.

Włącz < klik >

Tego dnia wróciłam wcześniej do domu. Tak.. Znowu udawałam, że źle się czuję, a to tylko przez nie... Największe diwy w całej szkole, które znęcały sie nade mną psychicznie. Pobiegłam do swojego pokoju. Zaczęłam płakać w poduszkę. Dosłownie 20 minut po moim przyjściu usłyszałam dzwonek do drzwi. W 100 % byłam przekonana, że to mama wróciła z pracy. Otarłam łzy i ruszyłam ku drzwiom. Gdy je otworzyłam bardzo się zdziwiłam. W progu stał we własnej osobie Niall Horan, najpopularniejszy chłopak w szkole, wokalista zespołu One Direction i osoba, do której czułam sympatię.
- Cześć, jak się czujesz ? - zapytał.
- Wiesz jakoś bywało lepiej. - odpowiedziałam mu zmieszana.
- [ T.I ] wiem, że udawałaś, że źle się czuję. Wiem, że uciekłaś tylko temu, że tamte Cie poniżały.
Zrobiłam się blada, a moje serce zaczęło bić mocniej.
- " Skąd on to wiedział ?! " - zaczęłam się zastanawiać. W pewnej sekundzie dostałam olśnienia. - A no tak, pewnie po raz kolejny stał za nimi i się wyśmiewał ze mnie.
- Niall, proszę Cię, idź stąd. Mam dosyć na dzisiaj. - rzuciłam chłodno w jego stronę. Lecz on w cale nie zamierzał iść. Wszedł do mojego domu. Oparł się o ścianę i zaczął tłumaczyć.
- [ T.i ], to że one tak Cię poniżają nie oznacza, że ja robię to samo. Wręcz przeciwnie. Aż żal mi patrzeć na to jak cierpisz. Na prawdę. Tak samo uważają chłopacy. - mhm, tak, chłopcy z 1D... Moi idole, ale przecież nie wyznam tego komukolwiek, bo znowu by się zaczęło piekło.
Zaprosiłam blondyna do salonu. Zrobiłam coś do picia i długo rozmawialiśmy. Okazało się, że nie jest on takim samym dupkiem jak inni. Był inny. Bardzo przejmował się tym jak cierpiałam.
Następnego dnia w szkole niebieskooki podszedł do mnie na jednej z przerw wraz z Harrym, Liamem, Zaynem i Lou.  Ucałował w policzek na przywitanie i po kolei zaczął poznawać mnie bardziej z chłopcami. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Oni tak samo jak ja przekonali się, że plotki czynią z ludzi zupełnie innych niż są. Oczywiście to wszystko nie podobało się jednej osobie - Ana, największa zołza w szkole.
Podeszła do nas i zaczęła swoją gadkę.
- No, no, widzę, że moi chłopcy pocieszają tą biedotę. Szkoda waszego czasu, chodźcie.
Harremu puściły nerwy. Chwycił blondynkę za włosy i przycisnął do muru.
- Po 1. Koniec z nami, po 2. nie będziesz już więcej obrażała ani [ t.i ] ani żadnej innej dziewczyny, zrozumiano ?
- Ale Harry, jak Ty ? Nie możesz ze mną zerwać. - zaczęła sie buntować.
-A właśnie, że mogę. O patrz, właśnie to zrobiłem. - Harry odepchnął ją na bok.
Rzuciłam mu sie na szyję i zaczęłam z całego serca dziękować.

~ Rok później ~
Widocznie spokój trwał za krótko. Znowu przyszedł wrzesień. Chłopcy wyjechali w trasę koncertową, więc miałam tylko moją przyjaciółkę - Victiorie. Ana wykorzystała tę sytuację i po raz kolejny zaczęła niszczyć mi psychikę. Nie wytrzymałam. Uciekłam ze szkoły. Z płaczem pobiegłam do domu. Gdy do niego weszłam zbiegłam do piwnicy. Po około 15 minutach wyszłam z niej i poszłam do swojego pokoju.
Wszys­tko było już przy­goto­wane. Sznur leżał na sto­liku, tuż obok stało krzesło. Nie miałam już po co żyć, nie miałam dla ko­go żyć. Nie chciałam co dzień budzić się ze świadomością, ze gdy dojdę do szkoły, zaczną się codzien­ne ka­tusze. Znów wróciłam do domu ze siniakami i bardziej zepsutą psychiką.  Mo­ja psychi­ka była zbyt słaba, by to wyt­rzy­mać; strach owładną mną do te­go stop­nia, że bałam się ko­mukol­wiek po­wie­dzieć o tych wszys­tkich zdarze­niach prócz chłopcom. Cały świat obrócił się prze­ciw­ko mnie i na­wet sam Bóg nie chciał być dla mnie łas­kaw, mi­mo moich wielok­rotnych próśb i błagań. Stra­ciłam wiarę we wszys­tko...
Usiadłam przy biur­ku, aby na­pisać list pożeg­nalny do ma­my. Kochałam ją, nie chciałam, by cier­piała, a tak za­pew­ne będzie. Na pew­no mnie zro­zumie, mu­si mnie zro­zumieć.

 Kocha­na ma­mo!

Wiedz, że jes­teś dla mnie wszys­tkim, moim całym światem. Muszę się jed­nak opuścić, bo nie mam już siły. Nie po­siadam sil­nej psychi­ki, ona w końcu się złamała. Nie umiem po­radzić so­bie z prob­le­mami, a po­wie­dzieć o tym nie mogę, bo się boję. Boję się, że znów będą mnie bić moc­niej, może na­wet zatłuką na śmierć. Nie chciałam umierać. Nie po­wiem kto był sprawcą te­go, a raczej spraw­ca­mi. Nie po­wiem, bo to i tak już nicze­go nie zmieni. Pa­miętaj, że Cię kocham. Muszę jed­nak skończyć z tym wszys­tkim raz na zaw­sze. Kocham Cię!!!

Odłożyłam kar­tkę na biur­ko. Przy­wiązałam sznu­rek do dziurek, ja­kie były zro­bione w ra­mię przejścia do mo­jego po­koju. Stanęłam na krześle, zakładając so­bie sznur na szyję. Pop­chnęłam krzesło do tyłu i poczułam jak się duszę. Wszys­tkie fun­kcje życiowe się zat­rzy­mują, puls zwal­nia. W tej chwi­li przed ocza­mi prze­leciało mi całe życie, które nie składało się tyl­ko z pasm niepo­wodzeń i bi­cia mo­jej oso­by. Były tam też chwilę dob­re, który wy­wołały nikły uśmiech na mym twarzy. Po chwi­li jed­nak znikł i znikłam sa­ma ja. Umarłam...
Po dziew­czy­nie zos­tały je­dynie wspom­nienia, rzeczy w po­koju, pa­miętny sznur i łzy mat­ki. Łzy, mówiące o roz­paczy jaką przeżyła.

5 dni po śmierci odbył się pogrzeb. Chłopcy z 1D przerwali trasę koncertową, bo byli zbyt przybici. Oczywiście zjawili się na odprowadzeniu mojego ciała na wieczny spoczynek.
Po pogrzebie nad mój grób przyszedł Niall.
- [ T.i ] dlaczego to zrobiłaś ? Wiesz, że chciałem jak najlepiej. Chciałem Cię uchronić przed tymi cierpieniami. Jednak sam nie dałem rady. Przepraszam Cię bardzo. Chcę, żebyś teraz jeszcze wiedziała, że kocham Cię...
Nagle na cmentarzu pojawiła się moja mama. Podeszła do niego, przytuliła, a następnie wręczyła mu list, który napisałam mu już na jednej z lekcji.

Kochany Niallu.
Tak bardzo chciałam być szczęśliwa. Przy Tobie tak było. Od dłuższego czasu podkochiwałam sie w Tobie, jednak bałam się wyznać Ci to... Wiem, że próbowałeś mnie przed nimi uchronić, dałeś radę. Lecz moja psychika już nie dała. Nie obwiniaj się za to co się stało. 
Kocham Cię Twoja [ T.i ] 

1 komentarz: