niedziela, 9 września 2012

Dwadzieścia - pięć .

- Pamiętam jakby to było dziś. Wracałam zapłakana do domu i nagle jakaś mała dziewczynka zaczepiła mnie, pytając czy nie mam lizaka.
Była dokładnie identyczna jak ja w jej wieku, jasne blond włoski upięte w słodki koczek, niebieska sukieneczka i białe skarpetki z falbanką na górze, na których świetnie wyglądały malutkie śliczne lakierki.
- Nie mam, przepraszam. - ocierając łzy, kucnęłam tuż przed nią.
- Dlaczego pani płace, coś się stało? - powiedziała cieniuteńkim głosem, owijając moją szyję swoimi rękoma.
- Jak będziesz w moim wieku to zrozumiesz, teraz wracaj do swojej ukochanej piaskownicy, rób babki ulubionym wiaderkiem i nie zapomnij spóźnić się na smerfy. - uśmiechnęła się do mnie tak prze słodko, że i mi samej oczy zaczęły się świecić.
Przypomniało mi się moje dzieciństwo, ulubione wieczorynki, malinowy budyń na kolację.
 - On panią na pewno kosia, tak jak kubuś kosia prosiacka. - krzyknęła znikając gdzieś między blokami.
Uśmiechnęłam się przez łzy.  Obróciłam się w tył. Spojrzałam na te wszystkie kolorowe place zabaw i dzieci bawiące się na nich.
Wzdychnęłam głośno.
- Tak bardzo chciałabym wrócić do tych lat, gdzie żyło się beztrosko, bez żadnego stresu...
Ruszyłam w stronę domu. Miałam do niego dość blisko, gdyż mieszkałam tylko ulicę dalej od bloków.
Otworzyłam drzwi.
- Czeeść wróciłam. - zaczęłam krzyczeć, wydawało mi się, że nikogo nie ma w domu.
- Oh, [t.i] jesteś, rodzice wyjechali na weekend, prosili, żebyś... - usłyszałam głos gosposi.
- Dobra, możesz już iść do domu.
- Ale ja nie skończyłam sprzątać.
- Ta, ta, masz już wole. Wgl, nie musisz przychodzić w weekend, chcę być sama.
- Dobrze, jak sobie życzysz.
Gosposia wzięła swoje rzeczy i wyszła. Szybko pobiegłam do swojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami najmocniej jak umiałam i rzuciłam się na łóżko. Zatopiłam się w potoku łez. Nie potrafiłam zatrzymać strumienia, który leciał mi po obu policzkach.
Rzuciłam piłeczką w radio, które włączyło Momens - 1D. Zaczęłam ryczeć głośniej.
Praktycznie cały czas słyszałam Twój głos. Tego samego Harrego, który był dla mnie oparciem. Był moim ideałem. Był moim dniem oraz nocom. Był moim jutrem, moją codziennością. Wsparciem, przyjacielem, rodziną, a za razem i chłopakiem.
A teraz to już nic nie ma.
Nagle rozległ się dźwięk telefonu.
- Hallo ?
- No cześć [t.i] co robisz ? - w słuchawce usłyszałam głos mojej najlepszej przyjaciółki - Olivki.
- W domu siedzę, starsi wyjechali, wpadasz ?
- No jasne, nocka u Ciebie ?
- Spoko. Weź jakieś tam piwa, przekąski i wgl.
- Okey. - obie się rozłączyłyśmy.
Pomyślałam, że to dobry pomysł by oderwać się trochę od tego pieprz*nego dnia.

* Dwie godziny później *
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam szybko by otworzyć Olivi.
- No siemano bejbee.
- Hej, hej cukierku. - ucałowałyśmy się na przywitanie.
- Yeah, no dziś rządzimy. - zaczęła się drzeć Olivia.
- Tsaa, wariatka z Ciebie głupku. - wybuchnęłyśmy śmiechem.
Poleciałyśmy czym prędzej na górę. Muzyka na ful, jedzenie, alkohol, dobra zabawa - tego było mi trzeba.
Jakoś godzinę po przyjściu Olivi, zadzwonił mój telefon.
- Oł, Harry dzwoni.
- Odbierz.
- Ale.. Ja...
- Nie marudź obierz.
- Okey. - tak jak mówiła, tak zrobiłam.
- Hallo ?
- Cześć. - głos Twój wydawał się być załamany, ale i podenerwowany. - Możemy się spotkać ?
- On chce się spotkać. - wyszeptałam.
- Powiedz, że ma tu przyjść.
Znowu wzdychnęłam głośno.
- Okey, przyjdź do mnie.
- No to otwórz mi drzwi.
- Ty... Ty już...
- Tak stoję pod Twoimi drzwiami. - rozłączyłam się.
Jak najszybciej zbiegłam na korytarz. Otworzyłam drzwi.
- Czego chcesz ? -rzuciłam oschle.
- Chcę tylko Ciebie. -  podszedłeś do mnie, objąłeś i przyciągnąłeś do siebie. Czułam Twój oddech na swej szyi, a już po chwili ciepłe usta na moich.
Uklęknąłeś przede mną.
- [t.i] wybacz mi. Na prawdę nie chciałem mówić tych słów. Wiesz, że jesteś najważniejsza. Tylko Ciebie kocham i tylko Ciebie pragnę.
- Harry nie ufam Ci już.
Posmutniał. Nagle wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko.
- To jest dowód, że mówię Ci prawdę. Chcę spędzić z Tobą resztę życia. [t.i i n. ] wyjdziesz za mnie ?
Zbladłam. Nagle zaparło mi dech.
- Harry...  Ja...
- Dobrze rozumiem, nie chcesz. - wstałeś, chciałeś już iść, ale zatrzymałam Cię.
- TAK WYJDĘ ZA CIEBIE ! - odwróciłeś się, podbiegłeś do mnie, zakręciłeś i musnąłeś moje usta.
Na dół zleciała Olivia. Podbiegła do nas. Zaczęła sypać płatki róż, a w ręku trzymała szampana.
- No to za naszych zakochanych ! - podała butelkę Tobie abyś ją otworzył. Wszystko wzięliśmy kilka łyków i poszliśmy balować.

Rok później zaszłam w ciążę. 9 miesięcy później urodziłam Dracy, a gdy skończyła swój roczek wzięliśmy ślub. Pamiętasz ? Był piękny. Taki jak chciałam. Spełniłeś moje każde marzenie. - zaczęłam płakać. - Ale dlaczego akurat teraz musiałeś nas zostawić ? Dlaczego do [ cenzura ] nie zauważyłeś tej głupkowatej ciężarówki ?! Dlaczego musiałeś być taki nie uważny ?! Harry nie umiem bez Ciebie żyć. - oparłam się o grób ukochanego. - Brakuje mi Ciebie, Dracy też tęskni za Tobą. Każdy tęskni... Ale już niedługo. Pamiętasz ? Obiecaliśmy sobie miłość na zawszę...
Nagle ujrzałam Harrego... Harrego w postaci ducha.
- Nie rób nic złego ! Pomyśl tez o Dracy, o tym naszym słodkim owocu miłości, na który czekaliśmy 9 miesięcy. Pomyśl o bliskich. Ja jestem przy  Tobie. W końcu nadejdzie czas, w którym będziemy razem...
Znowu z mych policzek zaczął płynąć potok łez.
- Na zawszę razem kochanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz